Filatelistyczna „ pełnowartość” znaczków
- Szczegóły
- Opublikowano: poniedziałek, 10, październik 2016 09:34
Filateliści zrzeszeni w różne związki, zrzeszenia, kluby wykazywali się dotychczas bogactwem pomysłów polegających na komplikowaniu życie sobie i bliźnim, również na rozwijaniu i rozkrzewianiu działalności administracyjnej, a nawet na podporządkowywaniu się właściwej władzy i działaniom w zgodzie z wytycznymi i kierunkami wskazywanymi przez tą władzę. Było tak jeszcze do niedawna, chociaż i dzisiaj jest się „czym pochwalić”. Życie filatelistów zawsze tliło się w cieniu Jej Wysokości Poczty, która bezkarnie wymyślała przeróżne dziwactwa, siejąc wśród zbierających znaczki, raz zgorszenie, innym razem panikę, niekiedy działania hazardowe, a zawsze krytyczne oceny. Żyć filatelistom w zgodzie z JW Pocztą było trudno, ale bez niej jeszcze trudniej. Bez wydawanych przez JW Pocztę znaczków nie byłoby filatelistyki, a dla JW Poczty zniknął by poważny dochód uzyskiwany ze sprzedaży wyprodukowanych tanim kosztem obrazków, zwanych znaczkami pocztowymi. Dawniej były one potrzebne i wymagały przy zakupie wykonania przez JW Pocztę określonych czynności, a dzisiaj praktycznie zbędnych i bez przyszłości – jak uważają nawet przedstawiciele Jej Wysokości.
Liczba zbieraczy znaczków pocztowych z roku na rok maleje, a ilość filatelistów czyli tych, którzy posiedli nieco więcej tajemnic, z tajemnej wiedzy o znaczkach, kurczy się w sposób zastraszająco szybki. W tej sytuacji rodzą się rozliczne koncepcje na różnych szczeblach JW Poczty na temat tego co zrobić, aby nie męcząc się, zarobić. Sięga się zatem do sprawdzonych już w XIX wieku pomysłów uznając, że choroba zwana filatelistyką jest dla wielu zbierających nieuleczalną, a dzięki różnym socjotechnicznym zabiegom da się zarazić nią jeszcze kolejnych kilkadziesiąt osób, nieświadomych co ich czeka w przyszłości. Interes się kręci. W pocztowych sklepikach oczy przyciągają coraz bardziej kolorowe obrazki, coraz większe i w coraz większych arkuszach, o coraz wyższych nominałach. Coraz starsi ludzie wydają coraz więcej pieniędzy na znaczki, bo znaczki zawsze „brały” głownie starsze osoby, które mają w pamięci swoje, wprawdzie minione, ale zawsze „złote filatelistyczne lata”. Młodzi znad telefonów komórkowych i tabletów, rzucają okiem na te pocztowe dziwactwa i zastanawiają się – a czynią to tylko wybitnie uzdolnieni i czuli osobnicy – jak można było trwonić czas na takie głupstwo jak zbieranie znaczków. Może niejednemu przyjdzie na myśl, aby w towarzystwie nie wspominać o dziadku, który był filatelistą, bo to wstyd, inaczej „obciach” jak to lepiej brzmi w dzisiejszej nowomowie.
Dawne wklejanie kupowanych lub wymienianych znaczków do „markowników, zostało zastąpione wkładaniem znaczków do klaserów, a dla niektórych zbieraczy ograniczało się do wkładania „abonamentu” otrzymywanego w kopercie, do pudełka po butach, do szafy garderobianej lub inne miejsca niedostępne dla dzieci. W ten sposób urosły nam zastępy zbieraczy, wygodnych dla JW Poczty, ale mających niewiele cech, których posiadanie kwalifikuje ludzi do miana kolekcjoner. Wygodnych dla JW dlatego, że niewielu z nich pyta o filatelistyczną wartość wydawanych znaczków. A o tę wartość walczyły zastępy filatelistów z Bożej Łaski od czasu kiedy filatelistyka stała się uznanym kolekcjonerstwem na świecie. Przypominano o tej wartości w Polsce międzywojennej jak i tuż po II wojnie światowej. Trzeba je również przypomnieć i dzisiaj z zapytaniem jak te zasady mają się do współczesnej działalności JW Poczty, i czy są one mają jeszcze jakiekolwiek znaczenie dla współczesnych zbieraczy znaczków zwanych potocznie filatelistami.
Zamieszczony tekst jest cytatem z czwartego numeru Biuletynu Informacyjnego wydawanego przez Polskie Towarzystwo Filatelistyczne w Krakowie, z kwietnia 1947 roku.
Filatelistyczna pełnowartość znaczków
A/. Ze znaczków dopuszczonych do obiegu w normalnych pokojowych czasach pełna wartość i znaczenie filatelistyczne mają tylko i wyłącznie znaczki wydane:
1. w dużych nakładach odpowiadających rzeczywistemu zapotrzebowaniu w obrocie pocztowym,
2. w wartościach przewidzianych obowiązującymi taryfami pocztowymi i w całości bonifikowanymi odpowiednim świadczeniem poczty
3. dostępne do nabycia we wszystkich urzędach i placówkach pocztowych w nieograniczanych ilościach
4. o odpowiednio długich czasach obiegu
B/. Natomiast wszelkie znaczki wydawane w normalnych pokojowych czasach;
1. w nikłych nakładach nie odpowiadających zapotrzebowaniu ani popytowi, a umożliwiających prywatną spekulację,
2. o krótkich terminach obiegu,
3. sprzedawane w ograniczonych ilościach tylko w niektórych urzędach,
4. obarczone dopłatami na niepocztowe cele,
5. nieużywane do frankatur normalnej niefilatelistycznej korespondencjisą wprawdzie jako wydane przez pocztę legalne, jednak pod względem filatelistycznym niepełnowartościowe – spekulacyjne.
JW Poczta lubi sprawiać niespodzianki i zadbać o swoich wielbicieli. A to wyda ładne FDC, w coraz większym formacie koperty i niewiadomym nakładzie, a to wyda czarnodruk czyli to samo tylko na czarno, a to „nowodruk” numerowany w dwóch wersjach, ciętej i ząbkowanej. A to wszystko w ograniczonym nakładzie z przeznaczeniem przede wszystkim dla największych wielbicieli, do których należą członkowie Polskiego Związku Filatelistów. Jak te wymienione wydawnictwa się mają do wspomnianej „filatelistycznej pełnowartości” trudno mnie, niefachowcowi, oceniać.
Jej Wysokość Poczta lubi mieć również gest. Przekonali się o tym niektórzy członkowie PZF-u zaproszeni na XXI Zjazd Delegatów Polskiego Związku Filatelistów, a także zaproszeni na ten Zjazd Goście. Na Zjazd miał być przygotowany specjalny arkusik znaczków w wersji ciętej, nienumerowany, ale atrakcyjny z powodu jego niskiego nakładu. Nakładu, który miał zagwarantować możliwość obdarowania (po uiszczeniu należnej kwoty za jego wyprodukowanie) każdego członka Związku mającego opłaconą składkę roczną. Rzeczywiście, JW Poczta zrealizowała zapowiedzianą obietnicę, i w przeddzień XXI Zjazdu PZF urządziła promocję znaczka pocztowego wydanego z okazji Zjazdu, w tym również arkusika w wersji ząbkowanej i ciętej. Dbając o dobre wyniki finansowe JW. Poczta zorganizowała stoisko pocztowe, na którym sprzedawano wyprodukowane dobra. Sprzedawano, aż wysprzedano. Głównie arkusiki w wersji ciętej. I to dobrze, bo efekt finansowy dla JW Poczty był korzystny. Jedyny mankament takiego rozwiązania był taki, że delegaci, wybrani przez przedstawicieli środowiska filatelistów na XXI Zjazd, którzy zostali zaproszeni na Zjazd i przyjechali w oznaczonym terminie, arkusika w wersji ciętej nie tylko nie mogli kupić, ale nawet nie było im dane obejrzeć tego rarytasu. Z tego wynika, że arkusik był dostępny tylko dla niektórych Członków Najwyższych Władz Związku, którzy spotkali się przeddzień Zjazdu, oraz dla „handlarzy, którzy przyjechali z całej Polski” - według relacji osoby dobrze poinformowanej. Wolność gospodarcza istnieje w naszym kraju i nie mnie oceniać stanowisko przedstawicieli JW Poczty. Okazuje się jednak, że pomimo obietnic składanych przez Władzę, również Związku, arkusików w wersji ciętej brakuje dla pełnego zaspokojenia potrzeb członków PZF-u. Jak to się zatem ma do wspomnianej „filatelistycznej pełnowartości” znaczków? O skutkach decyzji podejmowanych przez JW Pocztę można się przekonać oglądając internetowe serwisy aukcyjne. Natomiast o skutkach tych decyzji, które powstają i powstawać będą w środowisku filatelistów, a także u niektórych członków PZF-u przekonamy się za jakiś czas.
Jerzy Duda